Stan gryfińskich dróg jest daleki od doskonałych, dlatego nikogo nie dziwią skargi i krytyczne uwagi napływające zewsząd do UMiG. Jak się ludziska nie taplają w błocie i wodzie, to wpadają w dziury, a nie wszystkich to bawi.
Wobec tego urząd podejmuje kroki, żeby owe niedogodności zniknęły. W myśl porzekadła „pańskie oko konia tuczy” komisja spraw społecznych w pełnym składzie wybrała zapoznać się ze stanem dróg, do których wcześniej były zastrzeżenia. W planie „oględzin” znalazły się m.in. ulice Czechosłowacka, Flisacza, Fredry, Opolska, Śląska i Mazowiecka.
Co stwierdza komisja?
Do ul. Jana Pawła II trudno byłoby się przyczepić. Jest super. Pozostałe uliczki zmieniają swój wygląd również na plus.
Ulicą Fredry, którą mieszkańcy wcześniej określali słowem „tragiczna” można już nawet podczas ulewnego deszczu przejść suchą stopą.
Towarzyszący komisji Krzysztof Czosnowski nie tylko odpowiadał na pytania radnych, ale pokazywał gdzie, jak i co zostało zrobione. Eugeniusza Kuduka ucieszyły walające się jeszcze materiały budowlane, które dowodziły, że drogowe prace zostały wykonane solidnie, a nie jak to się czasem zdarza „na odczep się”.
Radni na czele z przewodniczącą komisji Janiną Nikityńską wyrazili swoje zadowolenie z widocznej poprawy stanu dróg i że przeznaczone na ten cel pieniądze zostały wydane z sensem.
Uwaga, PUK! Wasza praca została doceniona przez grono radnych i zostaliście pochwaleni za swoją pracę. Czy będzie to miało jakiś konkretny wymiar - wątpię. Ale pochwała, to pochwała. Też się liczy. Nie odstawiliście fuszerki.
Nie było zachwytu nad ulicą, której w zasadzie jeszcze nie ma (koło Czechosłowackiej) i trzeba mieć dużą wyobraźnię i sporą sumę pieniędzy, żeby ją wśród tych chwastów i krzaków zobaczyć. Ale skoro burmistrz ją widzi, no to może będzie (jak u Golców w piosence o tym ściernisku).
Pod lupą znalazły się ulice, które wymagają natychmiastowego zainteresowania, a przede wszystkim bardzo kiepsko wyglądająca ul. Flisacza. Rafał Guga zwrócił uwagę na będące w bardzo kiepskim stanie chodniki znajdujące się przed niektórymi blokami należącymi do spółdzielni „Regalica”. Mieszkają tam starsi ludzie i o wypadek nietrudno, ale jak zauważono - prezes Spółdzielni „Regalica” jest raczej głuchy na sugestie dotyczące naprawy. Cóż, nie wszyscy słyszą to, co powinni usłyszeć, a pan Rafał widocznie nie zna porzekadła, że „nie wszystkie głosy idą pod niebiosy”.
Członkowie komisji zwrócili jeszcze uwagę na znajdującą się obok bloków komórkę, która nijak uroku krajobrazowi osiedla nie dodaje i należałoby ją rozebrać. Komórka należy do starego budynku i mieszkańcom trudno się z taką rupieciarnią rozstać. Może trzymają tam węgiel potrzebny na zimę, może drzewo? Trudny problem, no i ciekawe co zwycięży - estetyka czy potrzeby?
Tak maszerując z radnymi krok po kroczku, pomyślałam, że nie wszyscy piszący w komentarzach o tym, że radni nic nie robią mają rację. Myślę, proszę Państwa, że jednak starają się „coś” robić i robią. Nie wszyscy też (jak to czasem wieść gminna niesie) pchają się do rady, żeby zgarnąć grosz i załatwiać swoje interesy. Naprawdę interesują się potrzebami i miasta i ludzi.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze