Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 7 listopada 2024 15:31
Reklama

Doktor Kasicka na Syberii

Berlin – Moskwa - Irkuck – Gryfino. Dr Beata Kasicka powróciła z kilkunastodniowego pobytu na Syberii, gdzie uczestniczyła w zorganizowanej przez Romualda Koperskiego ekipie medycznej. W fotogalerii syberyjskie krajobrazy.
Moja podróż zaczęła się na berlińskim lotnisku, z którego odleciałam do Moskwy. Tam spotkałam się z całą naszą ekipą. Miałam wreszcie okazję poznać naszego kierownika, sławnego Romualda Koperskiego. Wszyscy razem odlecieliśmy do Irkucka. Zimno. Irkuck to duże miasto. Polski kościół. W kościele znajdują się rzeźby, a właściwie ołtarz wyrzeźbiony przez przodka pana Koperskiego. Stąd pewno wynika jego wielka sympatia do ziemi syberyjskiej. Zabytków dużo nie ma. Są piękne cerkwie. Na placu stała już duża choinka, a  promenada była „obstawiona” lodowymi figurami. U nas by się długo nie utrzymały.
 
Z Irkucka już samochodem udajemy się do prawie polskiej wioski Wierszyny. Droga nawet niezła. Nie ma wielkiego ruchu. Zimno przenikliwe. Mróz na pewno nie europejski. Po przejechaniu prawie stu dwudziestu kilometrów docieramy wreszcie na miejsce. Wieś trochę jak z obrazka. Na tle bieli kolorowe drewniane domki. Wszystko trochę jak nie z tego wieku. Kobiety zamieszkały w prywatnym domku u bardzo sympatycznej „gospodyni”. Panowie mieli trochę gorzej. Zakwaterowano ich w „Domu polskim” i sami musieli sobie palić w piecu. Z drewnem okoliczni mieszkańcy raczej nie mają problemu. Żartują, że pożyczają sobie drzewo z tajgi. Niełatwo się żyje na Syberii. Ci ludzie jednak się przyzwyczaili. Nam  byłoby trudno. Piece, brak wody w mieszkaniach, o sanitariatach trudno mówić. Toalety na zewnątrz. Łazienki zastępują tzw. banie. Trudno. Ale ludzie jednak tam żyją. Nasi gospodarze to ludzie serdeczni i bardzo gościnni. Przyjmowali nas czym chata bogata - były pierogi, bigos, potrawy i polskie, i ruskie.  Owoce trzeba przywozić. Tam nie ma drzew owocowych. W czasie naszego pobytu zdołaliśmy przebadać dużą liczbę osób. Nasz pobyt okazał się bardzo potrzebny. Ta pomoc to radość i satysfakcja dla całej naszej grupy.  Któregoś dnia panowie postanowili zrobić dzieciakom frajdę. Kolega Maciek przebrał się za Mikołaja. Zapomniał tylko o kolczyku w uchu. Mały chłopczyk był bardzo zdziwiony. I nic dziwnego, na Syberię moda dociera z opóźnieniem. Zaśnieżony kraj. Wkoło biel i biel. Śnieg i śnieg. Mimo że mróz potężny, nie odczuwa się go w takim stopniu. Powietrze jest suche, nie ma wilgoci. Uczestniczyliśmy również w niedzielnej mszy, którą odprawiał biskup. Był także konsul, który z nami porozmawiał. Niełatwo żyje się tu ludziom, ale zwierzętom będącym w ich towarzystwie również nie jest łatwo.
 
Być na Syberii i nie zobaczyć Bajkału, to tak jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża.
 
Bajkał. Ileż pieśni o nim napisano! Ileż historii i losów ludzkich się z nim wiąże. Nazywają go „Syberyjskim morzem” albo „Błękitnym okiem Syberii”. Ogromne, ma jednak oprócz potęgi jakąś magiczną moc. Jest w nim cisza, siła i groźba. Wpada do niego ponad trzysta trzydzieści rzek m.in. Angara - jedyna, która z niego wypływa. W miejscu gdzie wpada tworzy się mgła, która zamarzając tworzy szadź. Powstaje istny bajkowy świat.
 Nasz pobyt dobiegł końca. Opuszczamy mroźną krainę, wyobrażając sobie jak wygląda na tej ziemi wiosna i krótkie lato.  Żegnamy  przyjaznych, życzliwych, ale ukształtowanych przyrodą ludzi. Odjeżdżamy. Samolot z Irkucka zabiera nas do Moskwy. Tu żegnam się z ekipą. Ruszamy każdy w inną stronę.
(Na podstawie relacji dr Beaty Kasickiej)
TWS

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama