Pani Beata pakuje plecak. Ciepłe buty, swetry i najchętniej zabrałaby jeszcze ciepło swego kominka. A właściwie od czego się zaczęło?
-Zaczęło się od zwykłego przypadku. Na stronie internetowej zobaczyłam informację o przyjeździe polskich dzieci z Wierszyny (prawie polskiego miasteczka na Syberii) na wakacje do Polski i że przydałby się każdy dodatkowy grosz. Wysłałam pieniądze i w ten sposób zaistniałam w tej grupie. Udział w ekipie zaproponowała mi koleżanka dr Ewelina Banaszak, znajoma Romualda Koperskiego. ”Dobijam” więc do dwóch optyków i rehabilitanta. Wyjeżdżamy do Wierszyny przebadać jej mieszkańców. Nie byłam w tamtych stronach i mimo tego, że boję się trochę zimna (jest tam około minus pięćdziesiąt stopni) będzie to jeszcze jedno doświadczenie i przygoda, ale przede wszystkim pomożemy ludziom, a to jest najważniejsze - mówi doktor Beata.
W chwili gdy będziecie Państwo czytali ten tekst, cała ekipa z panią Beatą będzie już w syberyjskiej wiosce. Obiecała, że po powrocie z dalekiego wschodniego kraju opowie jak się żyje tam, gdzie najprawdopodobniej nikt z nas nie chciałby mieszkać.
Napisz komentarz
Komentarze