Gryfińskie koło Związku Żołnierzy Wojska Polskiego jest nieduże. Około 14 osób. Jego członkowie to przeważnie byli oficerowie, podoficerowie z JW Wojsk Ochrony Powietrznej stacjonującej do czasu rozwiązania w Czarnówku. Na ulicach Gryfina trudno dziś spotkać kogoś w wojskowym mundurze, Dawnych żołnierzy możemy tylko rozpoznać po sprężystym kroku i wysportowanej sylwetce. Panowie wojskowi spotykają się często nie tylko „służbowo”, ale również prywatnie. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka i na to nie ma rady Z wypowiedzi mjr. w stanie spoczynku Tadeusza Bugdala wynika, że rozkaz o rozwiązaniu jednostki nie spowodował wielkiej radosci. W wojsku są trzy najważniejsze słowa: rozkaz, wykonać, tak jest. I tym sposobem nieomal z dnia na dzień panowie stali się cywilami. Cóż, żołnierz musi zmierzyć się z każdym wyzwaniem.
-Wielu z nas podjęło pracę. Nie chcąc tracić więzi z wojskiem, utworzyliśmy gryfinskie koło Związku Żołnierzy Wojska Polskiego. Naszym zadaniem jest organizowanie pomocy osobom potrzebującym i samotnym,wspieranie różnego rodzaju akcji. Uczestniczymy w imprezach, w których obecność nasza jest wskazana, dbamy o groby żołnierzy - naszych kolegów, którzy już odeszli - opowiada mjrTadeusz Bugdal.
Pan major pokazuje mi miesięcznik „Głos Weterana i Rezerwisty”, gdzie na ostatnich stronach są wypisane nazwiska tych, którzy pożegnali ten swiat.
Żeby rozwiać smutną nutę, pan major dodaje:
– Oprócz spotkań statutowych często zbieramy się prywatnie. Organizujemy wycieczki rowerowe, a czasem najzwyklej w świecie siadamy i wspominamy. Wkrótce zaczniemy przgotowania do wigilijnego spotkania - dodaje pan Tadeusz.
Wojsko to specyficzne środowisko. Koszary to nie cywilny zakład pracy. Tam praca biegnie w innej atmosferze i w innym rytmie. Wszyscy musimy pogodzić się z tym, że coś kiedyś się kończy, a to nowe nie zawsze musi się nam podobać. A może spróbować się przyzwyczaić?
TWS
Napisz komentarz
Komentarze