Bardzo często pl. Barnima w Gryfinie przypomina krakowski rynek, na którym od świtu do zmroku urzędują stada gołębi. Dzieje się podobnie, gdy na gryfińskim placu zjawia się znana mieszkańcom karmicielka z torbami wypełnionymi jedzeniem dla ptaków. Z darmowej stołówki oprócz gołębi korzystają i kawki, i wścibskie wróbelki. W kilka minut z ziemi znikają wszystkie okruszki. Gorzej z całymi kromkami i niemal całymi bochenkami. W tym wypadku trudno się nie zgodzić z przeciwnikami dokarmiania.
-Uważam, że wszystko co żyje musi jeść i gdy istnieje taka potrzeba, to obowiązkiem człowieka jest pomóc każdemu stworzeniu. Proszę jednak zobaczyć, co się dzieje pod oknami niektórych bloków. Można tam znaleźć całą masę przeróżnych kuchennych odpadków. Pomijam już skandaliczność takich zachowań, ale jak ptaki czy inne zwierzaki mają to zjadać? - pyta oburzona pani Ewa.
- Jak gołąb ma sobie poradzić z bochenkiem chleba? Widziałam kiedyś głębia „ubranego” w skórkę chleba. Ciekawe jak długo nosił ją na szyi… – dodaje pani Gosia.
Jak widać we wszystkim jest wskazany i umiar, i rozsądek. Ptaki, w tym gołębie, powinny dostać to, co im się należy. Przede wszystkim ziarno. Gołąbie są łakome i zjedzą wszystko, tylko że potem odchorują. Niestety, wielu karmicieli nie przekonamy o konieczności zmiany karmy. Wielu z nich nie stać na kupno odpowiedniego ziarna. To bardzo przykro wiedzieć, że obok nas jest ktoś głodny. Dlatego dokarmiajmy, ale róbmy to nie tylko z sercem, lecz również z rozsądkiem.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze