Wokół jednych nuty rozwiewa wiatr, drudzy „rozmawiają” z farbami, a w głowach innych rodzi się poezja, która niekiedy chowa się po szufladach. Ale co im w duszy gra, jakie myśli snują się im po głowach, jak żyją - tego nie wiemy.
A gdyby tak spróbować nieco „podsłuchać” i „podpatrzeć”? Zgodził się na to Tadek Wasilewski. To postać znana i barwna. Tadek śpiewa, maluje, fotografuje. Pasja goni pasję.
- Nie urodziłem się podróżnikiem, więc za bardzo nie ciągnie mnie w świat. Jednak nawet te krótkie „spacery” po innych krajach uświadomiły mi, że rodzina, dom są dla mnie najważniejsze (chociaż córki „buszują” już w innym kraju). Mój dom to przystań, to obecna w nim Marta, to spokój i radość. – wyznaje nam Tadek Wasilewski.
A jakiż ten dom! Jakie jego wnętrze! Takie, jak sam Tadek. Pierwsze wrażenie – zbiorowisko różnych rzeczy. Jednak z każdym następnym krokiem, z każdym kolejnym spojrzeniem zmienia się w miejsce, gdzie bardzo dobrze przemyślany jest każdy szczegół. Wszystko zaczyna mieć sens. Przeszłość godzi się ze współczesnością. Każdy sprzęt, każda rzecz mają swoją historię. Stare kolumny, żelazka na każdym schodku, samochodzik strażacki, kołowrotek, obrazy. Kuchnia jakby z feng shui. I nagle chaos zamienia się w niepowtarzalną oryginalność, która wiele mówi o gospodarzu.
Rodzice to Kresowiacy i chyba stąd ten smętek błąkający się w duszy. Tadek Wasilewski urodził się w Szczecinie. Potem podstawówka, liceum, studium ceramiczne i powstające wtedy cudeńka z gliny. Początki kontaktów z muzyką. Szkoła muzyczna. Trąbka. Granie w orkiestrze i harmonijka - taka z podwórka, otrzymana od ośmioletniego kolegi.
Potem nastał czas, kiedy po ulicach snuły się dzieci-kwiaty. Ludzie barwni, inni, szukający swojej drogi. Szukając przygód, Tadek jeszcze amatorsko związany z muzyką, na swej drodze spotykał wielu ciekawych ludzi, którzy podpowiadali, radzili.
To słowa Grzegorza Ciechowskiego, lidera „Republiki” namówiły go do zmiany amatorstwa na zawodowe granie, poszukiwania stylu i dopasowania go do osoby. Na swojej muzycznej drodze Tadek Wasilewski wielokrotnie spotykał ciekawych, a przede wszystkim życzliwych ludzi, np. Arama Arabaczjana z Armenii (stąd wzięło się zainteresowanie dziwną muzyką peruwiańską). Dobre kontakty ma z sąsiadami zza Odry.
Do instrumentów, fletni pana, harmonijki dołączyło się śpiewanie. I tak trwa to do dziś.
Tadek zastanawia się nad naszymi pytaniami i odpowiada:
Co to jest szczęście? To rodzina, pozytywni ludzie wokół, pasje, które dają radość.
A miłość? Bardzo ważna w życiu, ale bez niej też można żyć. Czy istnieje przyjaźń? To wielkie słowo, jeszcze większe znaczenie. Nie odpowiem. Ważna jest życzliwość. Zrozumienie drugiego człowieka. Lubię ludzi. Cieszę się ich radością, ale mam do nich pewien dystans. Szanuję bardzo starszych ludzi. Oni są już na tej drodze, na której każdy z nas się znajdzie. Mają doświadczenie i wiele życiowej mądrości. Lubię pomagać.
Co jeszcze przede mną? Chciałbym zdążyć zwiedzić wiele miejsc z aparatem fotograficznym. Mieć więcej czasu na realizację swoich planów. Wiele z nich zrealizowałem (studia), ale wiele jeszcze jest do zrobienia, a czas tak szybko ucieka.
Tadka Wasilewskiego znają w gminie Gryfino prawie wszyscy.
– To bardzo pozytywna postać. Nigdy nie odmówi pomocy. Jest wielkim społecznikiem i promuje nasze miasto. Jest oryginalny i to bardzo dobrze. Żyje i w „naszym” świecie, i swoim własnym – mówi pan Zdzisław.
A jakie zdanie o Tadku mają gryfinianki Ewa, Katarzyna i Emilia?
-To bardzo sympatyczna i ciekawa postać. Podobno oczy są odzwierciedleniem duszy, a jak Tadek śpiewa, to śpiewa również śpiewają jego oczy. Jest trochę inny. Dusza w nim śpiewa. Jednak jak każdy mężczyzna jest trochę próżny – opowiadają nasze rozmówczynie.
Państwu Marcie i Tadkowi Wasilewskim dziękuję za zaproszenie i szczerą rozmowę.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze