Jest takie miejsce w polskiej krainie, szczególnie bliskie sercom syberyjskiej braci, kiedy się spotykają i odnajdują cząstkę dawnych przeżyć, o których powinni zapomnieć, a które powracają dramatem dawnych lat, ale również radością, że minęły i daj Boże nigdy nie wrócą.
Szymbark to przedziwne miejsce na kaszubskiej ziemi. Łączy w sobie historię, wspomnienie i teraźniejszość. W cząstkę tej historii wplątane zostały również dzieje tych, którzy żywi powrócili z białej krainy śmierci. Spotykają się prawie każdego roku. I każdego roku jest ich mniej. Odchodzą, a czas nieubłaganie ucieka i zaciera tamte śniegiem przesypane ślady.
Tegoroczne spotkanie było wyjątkowe. Dziesiąte, jubileuszowe obchody Światowego Dnia Sybiraka. Zjechali się zesłańcy z całego niemal świata, a i gości znakomitych nie zabrakło. Lech Wałęsa, dzięki któremu dwadzieścia lat temu wojska radzieckie opuściły nasz kraj, arcybiskup z Irkucka Jan Paweł Lenga, biskup Tadeusz Gocłowski, generałowie. Nie zabrakło również Henryki Krzywonos i wielu, wielu innych.
Co jest na tym kawałku szymbarskiego pola, co każe przemierzać świat, żeby tu powrócić? Jest tu chata z bali drewnianych zbudowana i z Irkucka „chyłkiem” przywieziona, a 240 lat mająca. Chata, w której niejeden zesłaniec daremnie o Polsce marzył. Jest lokomotywa z wagonami, która setki Polaków w głuszę tajgi na wieki wiozła. Albo ten drewniany kościółek św. Rafała, syberyjskich pamiątek pełny, a tylko garstkę ludzi mieszczący. Jest jeszcze muzeum. Są okopy i ziemianki, w których i żołnierz, i partyzant polskie pieśni nucił. Tu czuje się mroźny wiatr, słyszy się pieśń tajgi, niezapomniany nigdy płacz. I łza się w oku kręci, gdy polska flaga wznosi się na maszt, gdy dźwięczy hymn i jest wojsko. Tam jest patriotyzm i Polska. To imię pozwalało przetrwać wielu. To miejsce jest wyjątkowe i wyjątkowe są przeżycia. Z nim związane dla Sybiraków jest to wyjątkowe miejsce. Na każdym kroku kłania się historia i dzień dzisiejszy. Jest tam żal dnia wczorajszego i radość dzisiejsza.
Spacerując cmentarnymi alejkami pełnymi kwiatów i zniczy, myśl ucieka do syberyjskiej ziemi z pytaniem i nadzieją, że może ktoś na zasypanej śniegiem mogile zapali lampkę i cichutko, nieważne w jakim języku zmówi króciutką modlitwę za tych, którzy ani jednej polskiej nuty nie usłyszą, a którzy tam pozostali…
Sybiracy to dziwni ludzie. Odnosi się wrażenie, że całe swoje wolne już, dalekie od tamtego czasu życie, poświęcają na to, by pamiętać. Nie zapomnieć i tę pamięć przekazać pokoleniom.
TWS
Na podstawie opowieści Antoniego Raka i Stanisławy Gągolińskiej
Napisz komentarz
Komentarze