Msza się skończyła , ale tylko kilka osób opuściło kościół. Pozostali siedzą jak zaczarowani. Cichutko wchodzą spóźnialscy. Taka oczekująca cisza. I nagle w tej ciszy rozkwitły „Pąki białych róż”, potem „Wojenko, wojenko” i tak płynęła pieśń za piosenką. Dawne, a tak bliskie każdemu Polakowi. I tak nieczęste w murach kościoła.
Ale i kościół dziś trochę jak by inny. Sztalugi. Wystawa. Na sztalugach orły, jakby z czyichś dawnych czapek zdjęte, a każdy z własną historią. Jest i Józef Piłsudski taki zadumany… I święto w kościele. Wolność i niepodległość. Zasłuchali się ludzie i w śpiew, i w organy.
Zakończył się koncert. Brawa i brawa. Dla Mirosława Kosińskiego, dla Jana Kępińskiego i dla tego, dzięki któremu brzmią, grają nasze organy - prałata Bronisława Kozłowskiego. Po murach kościoła jeszcze snują się dźwięki. A ludzie jakby trochę lepsi, szczęśliwsi…
Już wychodzą, tylko jeszcze tę drogę do niepodległości obejrzą. Te orły w koronie i bez - przez wiele lat zbierane, i właściciela tych polskich ptaków w najprawdziwszym mundurze z 1920 roku z szabelką u boku Tomka Glińskiego.
Pozostaje tylko podziękować Tobie, Tobie i Tobie. Za te chwile, za przypomnienie, za historię trudną, waleczną, zwycięską i piękną.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze