W sumie można by wymienić wszystkich samorządowców w regionie, ale niektórzy są wyjątkowo perfidni w swych antydemokratycznych upodobaniach. Wróćmy jednak do ogólnopolskiego apelu i deklaracji w obronie niezależności prasy, radia, telewizji i internetu.
-Jesteśmy przekonani, że naszym podstawowym obowiązkiem jest patrzenie na ręce tym, którzy sprawują władzę oraz dostarczanie wiarygodnych informacji opartych na sprawdzonych źródłach, dbając o różnorodność perspektyw. Naszym celem jest zawsze zapewnienie pełnej, zrównoważonej prezentacji faktów – piszą redaktorzy.
O sprawie zrobiło się głośno, gdy „w ostatnich dniach na łamach Onetu i Wirtualnej Polski zostały opublikowane teksty ujawniające próby nacisku ludzi władzy na wolność redakcji. Po licznych przypadkach z niedawnej przeszłości - lex TVN, postępowaniach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, masowo wysyłanych do polskich redakcji pozwach - to kolejne próby ograniczania niezależności polskich mediów”.
Patologie, o których teraz głośno mówi się w ogólnopolskich mediach, od lat obserwujemy na powiatowym podwórku. Nieprawidłowości polegają m.in. na całym systemie reklam. Najczęściej bez przetargów, zapytania o cenę, zapewne po uważaniu. Znany jest przykład dawania reklam dla „swojego” radnego. Dochodzi np. do usztywnienia przetargu na lokal dla „swojej” redakcji. Wreszcie władza za publiczne pieniądze utrzymuje swoje „media”, w których wychwala działania realizowane za pieniądze nas-podatników.
Media lokalne obserwują różne chwyty na własnym podwórku w swoistych miniautokracjach.
Nauczyliśmy się jakoś żyć w tym szambie, gdzie przykład idzie z góry. Nie znaczy to jednak, że godzimy się na niedemokratyczny system.
Napisz komentarz
Komentarze