Dzieci z niepełnosprawnościami zamiast uczestniczyć w lekcjach WF, często są przez nauczycieli wysyłane na rehabilitację. Kiedy ich rówieśnicy biorą udział w sportowej zabawie, oni patrzą z boku. A wystarczy trzymać się pięciu prostych zasad, żeby dostosować zajęcia do potrzeb wszystkich uczniów.
Spójrz z perspektywy dziecka
W zdecydowanej większości przypadków, dzieci z niepełnosprawnościami są w stanie ćwiczyć i wykonywać na lekcjach podobne ćwiczenia, co ich pełnosprawne koleżanki i koledzy. Rolą nauczyciela jest kreatywne dostosowanie planu zajęć do potrzeb i możliwości grupy. Planujesz zajęcia z koszykówki? Uczniowie na wózkach mogą bardzo dobrze radzić sobie z ćwiczeniem rzutów do kosza. Myślisz o gimnastyce? Zaplanuj lekcję w ten sposób, żeby większość ćwiczeń była przeprowadzana w pozycji leżącej, bezpiecznej i odpowiedniej również dla uczniów z niepełnosprawnościami.
– Oczywiście niepełnosprawności są bardzo różne i nie ma uniwersalnego planu zajęć. Rolą nauczyciela jest obserwowanie grupy i dobre poznanie możliwości tych dzieci, które mają jakąś niepełnosprawność. Najlepiej by było, żeby nauczyciel, który ma w klasie na przykład osoby z niepełnosprawnością ruchową, sam spojrzał na świat z ich perspektywy i spędził dzień na wózku. Jest bardzo wiele pomysłów na proste ćwiczenia z piłkami, polegające na ich rzucaniu, pchaniu czy turlaniu, które dzieci z niepełnosprawnością mogą z powodzeniem wykonywać wspólnie z pełnosprawnymi koleżankami i kolegami. Dość uniwersalną zasadą jest to, żeby lekcje prowadzić w pozycjach niższych: siedzącej, leżącej, klęczącej czy czworaczej, wtedy niepełnosprawność ruchowa nie uniemożliwia ćwiczenia – podkreśla Barbara Ragankiewicz. Rodzice dzieci z niepełnosprawnością ruchową często mają dodatkowy wózek, który chętnie użyczą na potrzeby nauczyciela czy innych dzieci, które chciałyby lepiej zrozumieć wyzwania wynikające z niepełnosprawności. Warto skorzystać z ich pomocy, żeby wczuć się w sytuację ucznia z niepełnosprawnością i umiejętnie dopasować plan ćwiczeń.
Rehabilitacja przygotowuje do sportu
Nierzadko zdarza się, że dla dzieci z niepełnosprawnościami jedyną aktywnością fizyczną jest obowiązkowa rehabilitacja. Nauczycielom wydaje się, że to wystarczający ruch dla takiego ucznia i dlatego w WF-ie nie uczestniczy. Patrzy tylko z boku, jak ćwiczą inni. To jednak duży błąd. Rehabilitacja służy właśnie temu, żeby dziecko było sprawniejsze i lepiej radziło sobie nie tylko z codziennymi czynnościami, ale również na lekcjach wychowania fizycznego. – Rehabilitując dziecko, zwracam uwagę na bardzo konkretne elementy, na przykład, żeby w przypadku dziewczynki jeżdżącej na wózku wzmocnić jej mięśnie brzucha i obręcz barkową, tak żeby mogła sobie poradzić w życiu. Mam określone cele co chcę osiągnąć. WF powinien to uzupełniać w sposób ogólnorozwojowy, dodając do tego pracę w grupie. Dzieci powinny się w ten sposób między sobą uczyć odpowiedzialności, miłości, zaufania. Na rehabilitacji nie jestem w stanie tego dać, bo pracujemy indywidualnie. Możliwość sprawdzenia się na lekcji jest dodatkową wartością dla dziecka, motywuje je do dodatkowej pracy nad sobą. Jeśli na zajęciach w szkole okaże się, że dziecko z niepełnosprawnością jest w niektórych elementach lepsze od rówieśników, bo na przykład ma silniejsze ręce i lepiej podciąga się na drążku, czy lepiej rzuca piłką do kosza, to dostaje zastrzyk optymizmu, niezbędny do skutecznego rozwoju. Rehabilitacja ma się tak do lekcji WF, jak dla wyczynowego sportowca obóz przygotowawczy przed zawodami. Jest niezbędna, ale nie jest celem samym w sobie, i nauczyciele muszą to zrozumieć – radzi specjalistka od terapii ruchowej dzieci z niepełnosprawnościami.
Nie bój się zmiany na lepsze
Strach. To słowo jest odmieniane przez nauczycieli przez wszystkie przypadki, kiedy mówią o pracy z dziećmi i młodzieżą posiadającą niepełnosprawności. Boją się, że takiemu uczniowi czy uczennicy stanie się krzywda w trakcie zajęć. Mają obawę, że reszta klasy nie będzie się rozwijać, jeśli zbyt wiele uwagi poświęcą osobom z niepełnosprawnościami. Ich strach wynika przede wszystkim z niewiedzy, z którą w dzisiejszych czasach, chociażby dzięki dostępności internetu, można szybko sobie poradzić.
– Podstawą jest wiedza. Jeśli do klasy przychodzi dziecko na przykład z przepukliną oponowo-rdzeniową, to przecież można zgooglować to schorzenie i szybko je zrozumieć. Można porozmawiać z rodzicami dziecka czy z jego terapeutą. Ja przez lata nigdy takiej rozmowy nie odmówiłam, zawsze chętnie przyjdę na zajęcia i pokażę, jak takie dziecko może bezpiecznie ćwiczyć. Jeżeli nauczyciel będzie znał granice możliwości uczniów, przestanie się bać. Oczywiście w idealnym świecie nauczyciele wychowania fizycznego pracujący z osobami z niepełnosprawnościami, mieliby też wykształcenie z pedagogiki specjalnej albo zrobione kursy dające potrzebną wiedzę. To jednak nie jest niezbędne, często wystarczy kilka wartościowych rozmów i poszukanie w książkach czy internecie odpowiedzi na kluczowe pytania, żeby znacznie podnieść poziom zajęć i przestać się bać. Bo ten strach tworzy niepotrzebne bariery – tłumaczy Barbara Ragankiewicz. Dla nauczyciela potrzeba przeprowadzenia zajęć włączających dzieci z niepełnosprawnościami powinna być okazją do rozwoju i stworzenia czegoś ciekawego, a nie przyczyną stresu, wynikającego z niewiedzy.
Pomóż uczniom zrozumieć niepełnosprawność
Lęk przed wspólną aktywnością fizyczną z dziećmi o różnym stopniu sprawności to nie tylko problem nauczycieli, ale również pełnosprawnych rówieśników. Żeby ćwiczenia przebiegały harmonijnie, z korzyścią dla całej grupy, trzeba działać tak, żeby w klasie było pełne zrozumienie dla dodatkowych potrzeb czy innych predyspozycji fizycznych części uczniów. Według ekspertki zajmującej się terapią ruchową, istnieją proste i skuteczne sposoby na zwrócenie uwagi klasy na możliwości ich kolegów czy koleżanek z niepełnosprawnościami.
– Nauczyciele muszą dopilnować, żeby cała klasa była szczególnie uważna przy kontakcie z osobami z niepełnosprawnością. Inne dzieci muszą wiedzieć, że nie powinny wpadać czy taranować swoich kolegów i koleżanek. Tutaj zdecydowanie najlepszym sposobem jest przeprowadzenie na przykład dnia z grami i zabawami na wózku, kiedy każdy uczeń będzie mógł na nim usiąść, pościgać się, popróbować swoich możliwości i przez zabawę wczuć się w sytuację innych. Jak sami nie spróbują, będzie im trudno to zrozumieć. A taka zabawa pomoże włączać dzieci z niepełnosprawnościami do grupy rówieśniczej, co będzie pożyteczne nie tylko na zajęciach WF – doradza Barbara Ragankiewicz.
W jej opinii przekazanie dobrych wzorców dzieciom jest zdecydowanie łatwiejsze, niż w przypadku osób dorosłych. – Dzieci chłoną wiedzę jak gąbeczki. Wszystko zrozumieją, jeśli zostanie im to w jasny i ciekawy sposób przedstawione. Ich koledzy z niepełnosprawnościami często mają na nogach ortezy, które na pierwszy rzut oka mogą przerażać. Ale wystarczy, żeby dzieci je dotknęły, poznały, dowiedziały się na czym to polega, żeby strach zniknął – dodaje terapeutka.
Doceniaj, nie oceniaj
W wielu polskich szkołach wciąż pokutuje kult ocen. Wszystko robi się po to, żeby zgarnąć „piątkę” czy „szóstkę”, co stresuje dzieci i zwiększa liczbę zwolnień z WF. Jednocześnie system ocen nie jest w żaden sposób dostosowany do predyspozycji danego dziecka.
– Skończyłam neurologię dziecięcą i doskonale wiem, że dla jednego dziecka siad płaski pod kątem 90 stopni może być problemem, a drugie siada i bez problemu dotyka głową do kolan. I jak miałabym oceniać gibkość dzieci lub ich wytrzymałość? Dlaczego w szkołach wciąż są testy, w których jak dziecko w skłonie dosięgnie do kolan to ma „czwórkę”, a jak do ziemi to „piątkę”? Zawsze mówiłam, że należy oceniać indywidualne postępy u każdego dziecka, a nie ich cechy wrodzone. Jeżeli uczymy języka angielskiego, to nie porównujemy ze sobą osób, z których jedna jest na poziomie C2, a druga B1, tylko sprawdzamy, jak się rozwijają ich umiejętności. Dlaczego więc inaczej jest w przypadku lekcji WF? Logiczne jest, że dziecko, które na początku roku szkolnego przebiega dany dystans w dwie i pół minuty, a na koniec roku w minutę i 45 sekund, powinno być wyżej ocenione niż takie, które ma lepszy czas, ale nie zrobiło żadnego postępu – podkreśla Barbara Ragankiewicz. W opinii ekspertki, pracującej od lat z dziećmi z niepełnosprawnościami, przedstawiciele szkół mają opory przed wprowadzaniem niezbędnych zmian w sposobie oceniania dzieci i młodzieży w szkołach.
– Kiedyś aktywnie uczestniczyłam w pogadankach dla rodziców. Ale problem był taki, że mówiłam to, co myślę, więc dyrekcja szybko się z tego wycofała. Absolutnie nie można jednak generalizować. Wśród nauczycieli jest wielu wspaniałych, kreatywnych i ambitnych pedagogów, którzy są prawdziwą inspiracją dla dzieci. Trzeba ich doceniać, bo często to pasja do pracy napędza ich do codziennego działania. Zasługują na wdzięczność dzieci i rodziców – dodaje terapeutka.
Warto, żeby nauczyciele sami wychodzili z inicjatywą zmian i dostosowywali system ocen do możliwości dzieci. Wtedy lekcje staną się przyjemniejsze, a problem nadwyżki zwolnień z WF powinien się zmniejszyć. Według Barbary Ragankiewicz, w najmłodszych klasach w ogóle nie powinno być ocen na lekcjach WF, dzięki czemu większa część uczniów ćwiczyłaby, zamiast siedzieć na ławkach.
Aktywność fizyczna dzieci z niepełnosprawnościami w Polsce jest niewystarczająca. Problemem są nie tylko braki sprzętowe, ale przede wszystkim niedostatek wiedzy i strach u części nauczycieli. W ramach programu Pomarańczowa Siła, którego ambasadorami są: mistrzyni paraolimpijska Alicja Jeromin, kapitan reprezentacji Polski w blind footballu Marcin Ryszka, oraz attaché kadry paraolimpijskiej Michał Pol, placówki edukacyjne z całej Polski otrzymują sprzęt i wiedzę niezbędną do tego, żeby inspirować dzieci z niepełnosprawnościami do aktywności fizycznej.
– Wiedza to nasza najsilniejsza broń. Marzę o tym, żeby nauczyciele w całej Polsce mieli nie tylko chęci, ale też wiedzę i kompetencje, dzięki którym w umiejętny sposób będą włączać wszystkie dzieci do zajęć. Jest wielu wspaniałych instruktorów. Dzięki Pomarańczowej Sile możemy obserwować z bliska ich pracę i nagradzać placówki wspólnymi zajęciami z naszymi ambasadorami – podkreśla Agata Tomaszewska, prezeska zarządu Fundacji ING Dzieciom, organizatora Pomarańczowej Siły.
Napisz komentarz
Komentarze